Zielona Wyspa jest tylko jedna. Gospodarka Irlandii rośnie jak na drożdżach
- Marcin Kaczmarczyk
Gospodarka Irlandii rośnie jak na drożdżach. Prawdziwa "zielona wyspa".
Irlandia znowu stała się podwójną zieloną wyspą w eurolandzie. Jej gospodarka rozwija się 11 razy szybciej od tempa wzrostu liczonego dla całej strefy euro. A był to jeden z krajów najbardziej dotkniętych przez kryzys.
Liczby nie kłamią. W czwartek irlandzkie Centralne Biuro Statystyczne podało, że PKB Irlandii wzrosło od lipca ubiegłego roku do czerwca tego aż o 7,7 proc. To jej najlepszy wynik od początku 2007 roku, a więc ostatnich chwil przed wybuchem globalnego kryzysu. - Boom powrócił do Irlandii - skomentował dla BBC dane o wzroście PKB Austin Hughes, główny ekonomista w KBC Bank Ireland. Entuzjazmu nie krył też Fergal O'Brien, główny ekonomista Irlandzkiej Konfederacji Biznesu i Pracodawców, stowarzyszenia podobnego do naszego Lewiatana. - Nasza Wielka Recesja przechodzi do historii - powiedział.
Doskonałe nastroje ekonomistów delikatnie tonował w czwartek Michael Noonan, minister finansów Irlandii, zauważając, że utrzymanie tak dużego wzrostu będzie co najmniej trudne. Jego zdaniem gospodarka rośnie bardzo szybko, ponieważ znajduje się w fazie dynamicznego wychodzenia z recesji. Niemniej w całym tym roku wzrost PKB sięgnie prawdopodobnie 4,5 proc., a nie 2,1 proc., jak wcześniej prognozowało to ministerstwo finansów.
Wzrost PKB Irlandia bije na łeb anemiczne odczyty dla całego eurolandu. W drugim kwartale gospodarka strefy euro wzrosła o skromne 0,7 proc.
Szybszy wzrost PKB już przekłada się na spadek deficytu budżetowego - problemu, który zmusił Irlandię do sięgnięcia po międzynarodowe wsparcie jesienią 2010 roku. W tym roku zmniejszy się on - jak mówi Noonan - do około 3,5 proc. z planowanych pierwotnie blisko 5 proc. I dzieje się to w kraju, którego deficyt budżetowy cztery lata temu przekraczał 30 proc.!
Kryzys większy niż w USA
Irlandia, obok Grecji, Hiszpanii i Portugalii, była jedną z największych ofiar międzynarodowego kryzysu. Pod koniec minionej dekady w Irlandii, podobnie jak wcześniej w USA, pękła bańka na rynku nieruchomości - pompowana kilka lat przez banki, które hojną ręką rozdawały kredyty niemal każdemu, kto je chciał. Załamało się budownictwo, stanęły inwestycje, zaczęło rosnąć bezrobocie. W pierwszym kwartale 2009 roku PKB Irlandii skurczyło się np. aż o 8,5 proc. Kondycja największych banków Irlandii zaczęła się gwałtownie pogarszać. To zmusiło rząd irlandzki do ich ratowania.
W 2009 roku Irlandczycy znacjonalizowali między innymi drugi największy bank Irlandii, a pozostałe dofinansowali kwotą 40 mld dolarów. To był dopiero początek całek akcji ratunkowej, która w 2010 roku rozsadziła budżet - Irlandia utraciła zdolność zaciągania pożyczek na wolnym rynku i musiała sięgnąć po międzynarodową pomoc.
Drastyczne oszczędności
I otrzymała ją w kwocie 85 mld euro - od Unii Europejskiej i MFW. Pieniądze poszły przede wszystkim na ratowanie banków. Szacuje się, że do sierpnia 2011 do sześciu największych banków Irlandii wpompowano około 150 mld dolarów.
Zielona Wyspa otrzymała międzynarodowe wsparcie pod warunkiem przyjęcia drastycznego programu oszczędnościowego. Irlandczycy zobowiązali się między innymi, że do 2015 roku zredukują deficyt z 32 do 3 proc. Wprowadzono miliardowe cięcia wydatków, głównie na opiekę socjalną, obniżono zasiłki i emerytury, podniesiono kwotę wolną od podatku, zmniejszono o jedno euro płacę minimalną - do 7,65 euro za godzinę. I początkowo zaowocowało to przede wszystkim wzrostem bezrobocia - w apogeum kryzysu stopa bezrobocia przekraczała 15 proc. Z Wyspy masowo zaczęli uciekać młodzi Irlandczycy.
Pierwsze delikatne oznaki ożywienia pojawiły się w 2011 roku. Mniejsze koszty pracy wsparły irlandzki eksport, reformy rynku pracy zachęciły zagranicznych inwestorów. W pierwszym półroczu 2011 roku np. amerykańskie firmy zainwestowały w Irlandii 18 miliardów dolarów - o blisko połowę więcej niż rok wcześniej.
- Jesteśmy pierwszym państwem strefy euro, które opuszcza program pomocowy, więc jest to istotny moment nie tylko dla Irlandii, ale też dla Europy - obwieścił w grudniu ubiegłego roku z dumą Eamon Gilmore, wicepremier Irlandii.
Dlaczego się udało?
Zdaniem Gilmore'a Irlandia odzyskała konkurencyjność, ponieważ koszty i ceny rosły na Zielonej Wyspie wolniej niż u jej partnerów handlowych. Dokonała przy tym cięć budżetowych w wysokości ok. 18 proc. PKB i przeprowadziła istotne reformy strukturalne. Odzyskała przy tym zaufanie międzynarodowych inwestorów.
To wszystko prawda. Ale wydaje się, że pomogły też tutaj historyczne związki gospodarki irlandzkiej z brytyjską i amerykańską. To dwaj główni partnerzy eksportowi Irlandii - trafia do nich razem około 35 proc. irlandzkiego eksportu. Ważnym odbiorcą dóbr produkowanych na Wyspie - czwarte miejsce z 8-procentowym udziałem - są też Niemcy. Te wszystkie kraje najszybciej wychodzą z globalnego kryzysu i to przekłada się na dynamiczny wzrost PKB Irlandii. Zwłaszcza że Irlandczycy wysyłają do nich wysoko przetworzone, a więc i wysokomarżowe produkty - na Wyspie powstają między innymi komputery, sprzęt medyczny i farmaceutyki.
Irlandzki przepis na szybki wzrost jest wieloskładnikowy.