SZPITALNE HIENY
- Napisał Andrzej Chodacki
- Skomentuj jako pierwszy!
- wielkość czcionki zmniejsz wielkość czcionki powiększ czcionkę
- Do czego człowiek doczekał! - Awanturował się staruszek wieziony przez córkę szpitalnym korytarzem – kiedyś to i dwa miesiące w szpitalu trzymali, a teraz kilka dni i do domu!
Wioząca go wózkiem kobieta sama nie była zbyt zadowolona. Staruszek potrafił naprawdę mocno uprzykrzyć życie, zwłaszcza, gdy w nocy zrywał się, by „walczyć z faszystami”. Utyskiwania niezadowolonego dziadka usłyszał elegancko ubrany, młody mężczyzna przechodzący obok.
- Ma pan całkowitą rację – zwrócił się do wiezionego staruszka i podał mu rękę – Maksymilian Wnuk - Prezydencki, firma prawnicza „Pacjent jest najważniejszy”. Czy pozwoli pan, abyśmy wystąpili w pana imieniu, by dobrać się do skóry temu szpitalowi?
Staruszek spojrzał do tyłu na córkę.
- Że niby co? - Zapytał niepewnie.
- Pozwiemy do sądu szpital – ciągnął tamten swój godowy taniec – i zapłacą panu odszkodowanie za to, że nie leczyli pana, jak należy.
- Ale ojciec ma dziewięćdziesiąt lat? - Zauważyła zdziwiona kobieta.
- To nie ma znaczenia, droga pani – prawnik nie dawał za wygraną – w każdym wieku powinno się zapewnić człowiekowi należytą opiekę medyczną. Pozwiemy szpital na dziesięć milionów, dostanie pan sto tysięcy, nasz udział to jedyne dziesięć procent. Zajmiemy się wszystkim, nawet nie będzie pan musiał wychodzić z domu. Co pan na to?
Prawnik złożył palce przed sobą i zastygł w oczekiwaniu.
Dziadek zapadł się w siedzenie wózka, po czym krzyknął na cały korytarz:
- Niech cię szlak, podły faszysto!!! - Po czym zdzielił młodzieńca laską po nogach.
Ten odskoczył, jak diabeł od chrzcielnicy. Córka staruszka wzruszyła ramionami i popchnęła wózek do przodu. Była przyzwyczajona do takich ekscesów. Dziaduniu powoli opanowywał wzburzenie.
- Do czego człowiek doczekał? – burknął jeszcze – nawet spokojnie ponarzekać nie można.
Autor Andrzej Chodacki