Menu
logo irlandia.ie

Żołnierze Wyklęci - będą mieli swoją twarz, imię i nazwisko

Share

Trwa w Polsce spontaniczny ruch przywracania pamięci o Żołnierzach Wyklętych, tych, którzy tuż po wojnie podjęli dalszą walkę z zainstalowanym przez Sowietów komunizmem. Ustanowiono nawet dzień ich pamięci – 1 marca. Tysiące Polaków oddają wtedy hołd tym żołnierzom niepodległościowego podziemia, zamordowanych przez funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki.

zolnieze wykleci

Przypomnijmy, że Armia Czerwona już w 1944 roku wkroczyła na ziemie II Rzeczypospolitej, a w lipcu przekroczyła Bug. Nastąpiło to za zgodą sprzymierzonych, głównie Roosewolda, który dał Stalinowi placet na dowolne działanie na terytoriach zajętych przez jego wojska. Leśni tej wiadomości przyjąć nie mogli i nie chcieli. Dla nich wrogiem Polski, byli zarówno faszyści, jak i komuniści. Tacy polscy patrioci, jak, m.in. Leopold Okulicki, Witold Pilecki, Zygmunt Szendzielarz, Danuta Śledzikowska, Henryk Flama, Aleksander Rybnik i dziesiątki, setki innych, odzyskują teraz swoje dobre imię.

Od roku 2012, przy murze Cmentarza Wojskowego na Powązkach, na tzw. Łączce (miejsce masowych, bezimiennych grobów), naukowcy z IPN-u, mocno wspierani przez wolontariuszy wydobywają ich szczątki. Do tej pory wydobyto ponad 200 żołnierzy. Podobne prace organizowane są w innych miastach polskich, na Śląsku, w opolskim, w Krakowie, Gdańsku, Wałbrzychu i dziesiątkach innych większych miejscowości. Ich szczątki odkrywa się i identyfikuje dopiero teraz, choć od końca PRL-u, mija już ćwierć wieku.

Tematyka Żołnierzy Wyklętych wchodzi pomału do księgarń. Właśnie ukazała się pierwsza książka-dokument, nagłaśniająca te niesprawiedliwe wyroki, jakiś akt zemsty na polskich partyzantach. Jej tytuł, „Brudne serca”, aut. Anny Kłys, wydawnictwa, Wielka Litera. Pisarka ze zrozumiałych względów nie zajmuje się całym okresem likwidowania rodzimych bohaterów, obejmującym lata 1944-1963, lecz odnosi się do paru sprawdzonych sytuacji i wydarzeń godnych zapamiętania.

Opisuje losy, m.in. dwóch młodych Polaków, którzy na początku 1945 roku, zapisali się do milicji- 23-letniego Stanisława Cichoszewskiego i 25-letniego, Jana Młynarka. Ich drogi jednak szybko się rozeszły. Ten drugi wstąpił do Urzędu Bezpiecze[JP1] ństwa, a pierwszy wpakował się w kabałę, która zmieniła jego życie. W czasie patrolu natchnął się na sowieckiego żołnierza molestującego młodą Polkę. Wywiązała się szarpanina, w której efekcie ów milicjant zastrzelił Rosjanina. Dostał za to trzy lata więzienia.

Dalsze jego losy potoczyły się następująco: przewożony do zakładu karnego ucieka, ukrywa się u rodziny, w końcu przyłącza się do poakowskiego oddziału leśnego i biorąc udział w ataku na posterunek milicji, zostaje ranny i pojmany przez ubeków. Sąd skazał go wówczas na śmierć, a ponieważ Bolesław Bierut nie przychylił się do prośby o ułaskawienie, w grudniu 1946 roku został rozstrzelany.

Jego kolega, Jan Młynarek, kontynuował karierę asystując przy kolejnych egzekucjach. Z czasem jednak, głównie z powodu awansu, ta praca w UB zaczęła mu ciążyć i poprosił o zwolnienie ze służby. Resort rozstał się z nim dopiero w 1950 roku, a on w nagrodę za tę oddaną komunistycznej władzy brudną robotę, otrzymał dość skromne chyba stanowisko kierownika mleczarni w Turku. Zmarł w roku 1990.

Nader intrygująca jest też ukazana przez autorkę „Brudnych serc”, scena (oparta na zapisanych wspomnieniach ks. Hieronima Lewandowskiego, który jako kapelan więzienny asystował przy ubeckich egzekucjach na żołnierzach podziemia), ostatnich chwil życia skazańca Cichoszewskiego. Otóż, z relacji kapłana wynika, iż ten umierał z wyjątkową godnością. Z pogodną twarzą, stał, na koniec zasalutował i pomodlił się. A tą egzekucją, dowodził wtedy niemal rówieśnik Cichoszewskiego, Jan Młynarek.

Wracając jeszcze do omawianych wyżej szczątków ofiar komunizmu, to powstał zamysł, aby na Łączce powstało Mauzoleum Żołnierzy Wyklętych z małymi trumienkami, każda opatrzona imieniem, nazwiskiem i fotografią osoby.

Red. Andrzej Arkadiusz Pielka