Paraliż "Zielonej Wyspy"
- Napisał Wojtek
- Skomentuj jako pierwszy!
- wielkość czcionki zmniejsz wielkość czcionki powiększ czcionkę
W Europie i zachodniej cywilizacji w XXI-szym wieku jest kraj, który nie ma pomysłu ani chęci - przynajmniej takie sprawia wrażenie, aby zapobiegać raczej niż na bieżąco ratować sytuację podczas kataklizmu.
W styczniu 2010 mrozy -4stC sięgnęły Irlandii. Sparaliżowało to państwo w wielkim stopniu po raz pierwszy. Już wtedy pękały płytko osadzone rurociągi z wodą. Nie było piasku ani soli do posypywania dróg ani traktów komunikacji pieszej. Nie było pługów śnieżnych. Nikomu nie przychodziło do głowy, żeby nawet sprzed swojego własnego domu odgarniać śnieg. Lotnisko w Dublinie było wielokrotnie paraliżowane. Szkoły były zamykane. Wszem i wobec ogłaszano, aby pozostawać w domach, bo wyjście grozi uszkodzeniem ciała lub śmiercią. Pracownicy firm byli namawiani, aby z pracy udawać się do domów przed zmrokiem, o 14tej. Wyjście na chodnik faktycznie groziło upadkiem.
Jest grudzień 2010, licząc od sierpnia - czwarty miesiąc zimy w Irlandii. Drugi, w którym utrzymują się temperatury ujemne.
Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia 2010 nad Irlandię nadciągnęły burze śnieżne i dosłownie zasypało Wyspę. Wielka Brytania i cała kontynentalna Europa również została sparaliżowana. Jedne kraje takie jak Niemcy i Francja wykazały maksymalną efektywność w przeciwstawianiu się skutkom mrozów i śnieżyc. Inne kraje takie jak Irandia czy Wielka Brytania przez długie dnie okazywały bezradność.
Władze – ambasady – krajów takich jak Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania wymusiły - na sposoby tylko im znane - na firmach lotniczych głównie Aerlingus i Ryanair dodatkowe rejsy w dniach bezpośrednio poprzedzających święta, w szczelinach czasowych, kiedy lotnisko było otwierane dla lotów. Dzięki temu wielu Niemców, Francuzów, Włochów, Hiszpanów dotarło na Święta do swoich rodzin.
Stanowisko pani konsul przy Ambasadzie RP w Dublinie brzmiało conajmniej jak oficjalne stanowisko rzecznika prasowego firmy Ryanair, tłumaczącego, że dla Polaków nic nie da się zrobić.
Dodajmy, że bilety na wylot w okresie po 21-szym grudnia z Irlandii do Polski kosztowały 250-450eur w jedną stronę. Tysiące Polaków kupiło bilety po wyśrubowanych cenach i nie wyleciało z Irlandii.
Przedstawiciele polskich władz w Dublinie nie były w stanie w żaden sposób wpłynąć na przewoźników irlandzkich, pomimo, że ceny biletów do Niemiec, Francji, Włoch czy Hiszpanii w tym samym okresie były nieporównywalnie niższe...
Lotnisko w Dublinie od dwudziestu lat w dniu 25 grudnia - Boże Narodzenie - jest nieczynne.
Tysiące pasażerów przed 25-tym grudnia w tym roku nie były w stanie wydostać się z Wyspy z powodu odwołanych lub przesuniętych lotów. Również z powodu niedoinformowania już na samym lotnisku w Dublinie. Władze lotniska przymierzały się do wyjątkowego otwarcia lotniska w dniu 25 grudnia. Do otwarcia jednak nie doszło. Tysiącom osób w Boże Narodzenie, w dniu, w którym back-logi lotnicze mogły zostać rozładowane a większość podróżnych mogła dotrzeć do domów w Święta po prostu nie dano takiej możliwości.
Portal Irlandia.ie od początku grudnia 2010 informował o sytuacji pogodowej w Irlandii i przestrzegał Polaków przed nadciągającymi burzami śnieżnymi, spodziewanymi od 21 grudnia.
Niestety wiele osób myliło się myśląc, że “jak już dojdzie do najgorszego, to ja polecę a problem będą mieć inni”.
Irlandia to druga wyspa „za Anglią” - patrząc na mapę Europy od strony kontynentu. Nie posiada ona tak jak sąsiedująca Wielka Brytania połączenia kolejowego z lądem. W sytuacji jaka miała miejsce ostatnio pozostaje jedynie biernie czekać lub… zmienić miejsce zamieszkania na ciekawszą lokalizację.
Być może warto pomyśleć o zmianie miejsca zamieszkania zwłaszcza, że skutki przyjęcia pomocy finansowej od Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego będzie odczuwać kilka kolejnych pokoleń na Wyspie. Powtarzające się zimy kiedy mróz trzymać będzie od listopada do lutego nie zostały uwzględnione w najnowszym budżecie, ani nie rozważano planując wydatki na najbliższe lata. Nie uwzględniono faktu, że zima dla Irlandii to kataklizm. Nikt nie zastanawia się do jakiego stopnia odbije się to na produktywności małych, średnich i dużych firm oraz całej gospodarki.